Zbawienny wpływ muzyki na rozwój dziecka już w okresie prenatalnym od dawna nie jest wiedzą tajemną. Pewnie słyszałaś teorię, że w ciąży warto słuchać Mozarta, bo gwarantuje to, że dziecko będzie bardziej inteligentne, obdarzone lepszym słuchem i wrażliwością muzyczną. Cóż, mnie Mozart akurat nudzi (poza Marszem Tureckim wykonywanym przez orkiestrę, który po prostu uwielbiam). Wolę Beethovena. Generalna zasada jest taka: muzyka musi podobać się Tobie. Mnie dźwięki towarzyszyły w ciąży praktycznie przez cały czas. Postanowiłam podzielić się z Tobą listą utworów, które mnie relaksowały, wyciszały, zanurzały w marzeniach, bądź po prostu wprawiały w dobry nastrój. Może znajdziesz coś ciekawego dla siebie.
Oto moja ciążowa playlista. Mam nadzieję, że Ci się spodoba.
1. Jonathan Goldman – Dolphin Dreams
Kompozycja Jonathana Goldmana jest ze wszech miar niezwykła. Całkowicie różni się od pozostałych pozycji na mojej liście. To właśnie ta płyta towarzyszyła mi najczęściej przez cały okres ciąży. Głosy delfinów, szum oceanu, dźwięki kryształów w połączeniu z kojącą muzyką działały na mnie niezwykle wyciszająco. Niejeden raz zdarzało mi się odpłynąć. Płyta dedykowana jest kobietom w ciąży, rodzącym oraz dzieciom. Szybko zauważyłam, że jest to również ulubiona kompozycja mojej córeczki, która słysząc pierwsze dźwięki, natychmiast się uspokajała. A że już w brzuchu była dzieckiem bardzo energicznym, dało się odczuć, że muzyka Jonathana Goldmana wywiera na nią duży wpływ. Ta magia działała także po jej narodzinach. Kiedy włączałam jej „delfinki”, jak określaliśmy tę płytę, prawie natychmiast przestawała płakać i spokojnie zasypiała. I to chyba jest najlepsza rekomendacja, co zrozumie każda mama noworodka.
2. Edward Grieg – Suita Peer Gynt
Muzyka „Chopina Północy” towarzyszy mi od wielu lat. Suitę Peer Gynt po raz pierwszy usłyszałam na zajęciach w szkole muzycznej i ciągle znajduje się wysoko w zestawieniu moich ulubionych dzieł muzyki klasycznej. Założę się, że znasz przynajmniej dwa utwory. W grocie króla gór często wykorzystywany jest w reklamach, a Poranek był tłem muzycznym w Smurfach. I pomyśleć, że suita została napisana na zamówienie. Henryk Ibsen, twórca dramatu Peer Gynt zwrócił się do Griega z prośbą o stworzenie muzyki, ilustrującej wybrane sceny. Efekt był taki, że kompozycja stała się zdecydowanie bardziej znana od literackiego pierwowzoru.
3. Modest Musorgski – Obrazki z wystawy
To chyba najsłynniejsze, a przynajmniej najbardziej znane dzieło Musorgskiego. Nie lubisz muzyki poważnej? Posłuchaj utworu Taniec kurcząt w skorupkach. Jest duża szansa, że zmienisz zdanie. Własną interpretację miniatur Musorgskiego nagrał nawet zespół Mekong Delta, grający progresywny trash metal. Ja jednak pozostanę przy oryginalnych brzmieniach.
4. Camille Saint-Saëns – Karnawał zwierząt
Jeśli zechcesz kiedyś pokazać dziecku piękno klasyki, Karnawał zwierząt Saint-Saënsa nadaje się do tego idealnie. To kompozycja unikatowa, prawdziwy pokaz możliwości, jaką niesie ze sobą muzyka. Czternaście krótkich utworów, składających się na cały cykl, odwołuje się do różnych gatunków zwierząt. Starsze dzieci mogą pokusić się nawet o zgadywanie, jakie zwierzę prezentuje dana kompozycja. Moje ulubione to Osobistości z długimi uszami oraz Skamieliny.
5. Dariusz Bartosiewicz – Ethnic Dream Voyage
Muzykę Dariusza Bartosiewicza poznałam dzięki pewnej miłośniczce Buddyzmu. Ale spokojnie, nie musisz od razu ruszać do Tybetu, żeby docenić piękno jego kompozycji. Twórca w niezwykły sposób łączy elementy tradycji Wschodu z inspiracjami kultury zachodniej. Jego kompozycje pozwalają wyciszyć się, poczuć harmonię, ośmielę się nawet stwierdzić, że docierają do głębi duszy. Ethnic Dream Voyage w niepowtarzalny sposób łączy muzykę orientalną ze współczesnym aranżem, tworząc wręcz niezwykłą, nastrojową atmosferę. Jeśli chcesz się zrelaksować, zatopić w marzeniach, polecam.
6. Simon & Garfunkel – Mrs. Robinson
Kto nie zna takich ponadczasowych przebojów, jak Mrs. Robinson, The Sound Of Silence czy Scaraborough Fair. Znamy i lubimy. Bardzo lubimy. I chyba niczego więcej nie trzeba dodawać.
7. Waldemar Malicki – Filharmonia dowcipu
Na koniec muzyczno-kabaretowa uczta, nie tylko dla koneserów. Waldemar Malicki znalazł doskonały sposób na oswojenie klasyki i zaprezentowanie jej szerokiej publiczności. Nie dziwię się, że grane w całej Polsce koncerty cieszą się ogromną popularnością. Połączenie muzyki klasycznej, rozrywkowej oraz błyskotliwych skeczy dało mieszankę piorunującą. Nie wiem, jak Ty, ale ja nie mogę przestać się śmiać.
Zdradzisz, czego Ty słuchałaś w czasie tych magicznych dziewięciu miesięcy?
Spodobał Ci się ten post? Uważasz, że przyda się Twoim znajomym? Będzie mi bardzo miło, jeśli:
go udostępnisz,
zostawisz komentarz,
dołączysz do mojego fanpage’a, gdzie publikuję ciekawe treści, których nie znajdziesz na blogu,
dołączysz do mnie na Instagramie